Silesia Półmaraton 2025 – wiatr w żagle
Są takie biegi, które przypominają, po co to wszystko. Po co te treningi zamiast poobiedniej drzemki, po co te wszystkie wybiegania, po co czasem walka z samym sobą. Silesia Półmaraton 2025 był właśnie jednym z tych biegów – takim, który przywraca radość, luz i przekonanie, że bieganie to coś więcej niż tylko liczby na zegarku.
Start z uśmiechem i… lekkim zamieszaniem
Tym razem na starcie – pełen luz. Zero stresu, zero napięcia, zero myśli o tym, jak „musi być dobrze”. Było spokojnie, wręcz za spokojnie, bo… stanąłem w złej strefie startowej 😅 Będąc precyzyjnym - stanąłem sobie w grupie osób, będąc przekonanym że to moja grupa. Spojrzałem na numer stojącej koło mnie osoby - na numerze miała strefę C. Tak przynajmniej mi się wydawało... Pomyślałem, że stoję we właściwym miejscu. Dopiero gdy moja grupa ruszyła, zorientowałem się, że jestem nie tam, gdzie trzeba. Kilka chwil później przeciskałem się między zawodnikami, próbując nadrobić. Z perspektywy czasu? Świetnie, że tak wyszło. Zamiast nerwówki – śmiech i dystans. Dokładnie taki początek, jakiego potrzebowałem.
Założenie było proste: pobiec bez spiny, cieszyć się biegiem i złapać pozytywny klimat. Oczywiście gdzieś z tyłu głowy siedział jeszcze Łowicz – ten upalny półmaraton sprzed dwóch tygodni, który dał mi solidną lekcję pokory. Tam temperatura sięgała 30 stopni, a bieg po rozgrzanym bruku wymagał więcej siły psychicznej niż fizycznej. Na Śląsku wszystko było inne – chłodno, słońce, lekki wiatr, idealne warunki do biegania. Czułem, że to może być dobry dzień.
Bieg, który ma w sobie „to coś”
To był mój drugi start w Silesii, więc wiedziałem, czego się spodziewać – i to był plus. Znałem klimat, znałem organizację, wiedziałem, że trasa nie należy do najłatwiejszych. Ale mimo to ten bieg znowu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Silesia ma w sobie coś, czego trudno szukać gdzie indziej: energię dużego wydarzenia, a jednocześnie niesamowitą atmosferę wspólnego biegu. Świetni kibice, doping w Katowicach czy Siemianowicach Śląskich (to tam była ta słynna strefa kibica), transparenty, okrzyki, dzieciaki przybijające piątki – to wszystko sprawia, że człowiek po prostu leci do przodu z uśmiechem.
Trasa? Wymagająca, ale piękna
Szczególnie zapadł mi w pamięć podbieg między 16. a 17. kilometrem – nogi wtedy zrobiły się jak z betonu, a tempo mocno spadło. Ale jak to w bieganiu bywa – po górce zawsze jest z górki 😉Końcowe kilometry przez Park Śląski to czysta przyjemność. Czułem, jak z każdym krokiem wraca energia. A potem już tylko ten moment, którego nie da się opisać – runda po bieżni legendarnego Stadionu Śląskiego. Kibice, muzyka, echo kroków, ogromna przestrzeń i to uczucie, że właśnie kończysz coś wyjątkowego. Finisz w takim miejscu to magia.
Na mecie – mieszanka emocji
Kiedy przeciąłem linię mety, poczułem dokładnie to, co chciałem poczuć: satysfakcję, radość, wdzięczność i… trochę żal, że to już koniec. Czas 2:01:46 – mój drugi najlepszy wynik w historii półmaratonów i blisko 7 minut szybciej niż w 2023 roku. Po Łowiczu, gdzie upał dał mi w kość, ten wynik smakuje podwójnie dobrze. Ten bieg był dla mnie czymś więcej niż tylko kolejnym startem – był potwierdzeniem, że warto zaufać procesowi. Że po trudnych chwilach przychodzi moment, gdy wszystko zaskakuje. Że bieganie to nie tylko liczby, tempa i życiówki. To konsekwencja, cierpliwość i radość z bycia w ruchu.
Lekcja, którą znów dostałem
W bieganiu nic nie jest pewne. Raz idzie świetnie, innym razem wszystko się sypie – i to jest właśnie jego magia. Każdy start to osobna historia, inne emocje, inna walka. Silesia przypomniała mi, że nie ma sensu się spinać, porównywać czy na siłę gonić wynik. Trzeba po prostu robić swoje. I cieszyć się tym, że można biegać – w zdrowiu, z pasją, z ludźmi, którzy czują to samo.
Na horyzoncie – Ateny
Ten start był też ważnym punktem przygotowań do maratonu w Atenach, który już 9 listopada. Został niecały miesiąc, a Silesia dała mi dokładnie to, czego potrzebowałem: pewność, że wszystko idzie w dobrą stronę. Forma generalnie nie najgorsza, głowa w miarę spokojna, motywacja ogromna. Teraz czas na ostatnie szlify, trochę cierpliwości i mądrego, spokojnego treningu. Bo Ateny to nie tylko maraton – to historia, emocje i spełnienie kolejnego biegowego marzenia.
Podsumowując…
Silesia Półmaraton 2025 był biegiem, który dodał mi skrzydeł. Nie tylko wynikiem, ale przede wszystkim tym, jak się po nim czułem. Spokojny, zadowolony, wdzięczny. Bo właśnie dla takich chwil – na starcie, w biegu, na mecie – warto to wszystko robić.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz