12 lat biegania. 12 lat pisania.
8 kwietnia 2013 roku kliknąłem „opublikuj” po raz pierwszy. Nie sądziłem wtedy, że 12 lat później nadal będę to robił – i że w międzyczasie przebiegnę maratońskie 42 km i 195 m, zdobędę Koronę Półmaratonów Polskich i nadal będę łapał biegowego bakcyla przy każdej możliwej okazji. Ale stało się. Ten blog trwa, a ja razem z nim.
Doskonale wiecie, że nie jestem zawodowcem. Nie mam też super wyników. Mam za to pasję, buty do biegania i wystarczająco sporo samozaparcia, żeby wciąż ruszać tyłek sprzed kanapy. I wiecie co? To wystarczy.
Bieganie to więcej niż sport
Dla mnie bieganie zawsze było trochę ucieczką, a trochę powrotem – do siebie. Do myśli, których nie da się usłyszeć w biegu życia codziennego. Do emocji, które trzeba wybiegać. Do planów, które rodzą się w rytmie kroków. Przez te 12 lat zmieniło się wiele. Mam 44 lata, a czasem czuję się na 24, innym razem na 84. Ale najważniejsze, że wciąż chcę. Chcieć to połowa sukcesu.
I wiecie co jeszcze? W 2016 roku moje życie zatrzymało się na moment. Przeszedłem wtedy skomplikowaną operację neurochirurgiczną, która postawiła przede mną pytania o to, czy w ogóle wrócę do normalnego życia – nie mówiąc już o bieganiu. To był moment próby, walki nie tylko o zdrowie, ale o samego siebie. O marzenia. O zwykłe dni bez bólu i niepewności.
I udało się. Dzięki niesamowitym ludziom – lekarzom, rodzinie, przyjaciołom, znajomym – wróciłem. Do życia. Do biegania. Do bloga. Dziś wiem, że siła to nie tylko mięśnie i kondycja. To także upór, wdzięczność i świadomość, że nie jesteśmy sami. Nigdy.
A jeśli Ty też coś czujesz?
Jeśli czytacie moje wpisy – jest mi bardzo miło. Być może czytacie i macie swoje rozkminy. Może ktoś z Was boi się, że na coś jest już za późno. Że czegoś nie wypada w danym wieku. Albo że życie za bardzo przygniotło, żeby jeszcze coś zaczynać od nowa.
Pozwólcie, że powiem jedno: TO BZDURA!
Wiek to tylko liczba. A każda liczba może być początkiem nowego rozdziału. Czasem trzeba zrobić tylko jeden krok – ten pierwszy. Nie musi być perfekcyjny. Nie musi być szybki. Ale musi być Twój.
Co dalej?
Ja dalej biegnę. Po zdrowie, po lepszy humor, po jasność w głowie. Biegnę, bo mogę. Bo chcę. Bo to daje mi sens. I będę pisał, dzielił się tym dalej – nie po to, żeby kogokolwiek pouczać. Po prostu, żebyś wiedział(a), że nie jesteś sam(a) w tych swoich życiowych rozkminkach. I że zawsze można coś zmienić. W swoim tempie. W swoją stronę. Naprawdę – da się. Spójrzcie na mnie. Kiedyś blisko 130 kilogramowy gość, z papieroskiem w ręce, raczący się przy każdej możliwej okazji browarkiem i jedzonkiem, którego kaloryczność wykraczała poza wszelkie dopuszczalne skale.
Zmiana jest możliwa!
Dzięki, że jesteście ze mną już tyle lat. A jeśli dopiero dołączyliście – witajcie na trasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz