Się porobiło...

Nie jest lekko prawda? Kilka tygodni temu docierały do nas informacje o pewnym wirusie z Chin. Coś jakby scenariusz rodem z filmu i ogólne przekonanie że do nas to nie dotrze. Było trochę domysłów, trochę rozkminki no i pewnie też troszkę heheszków. Sytuacja znacznie się zmieniła, kiedy media poinformowały o pierwszym przypadku koronawirusa w Polsce jak i tragicznej sytuacji we Włoszech. No i zaczęło robić się poważnie. Domysły stały się bardziej realne a strach coraz mocniej zaczął zaglądać wszystkim w oczy.

Ogólne przeświadczenie że „to mnie nie dotyczy” zaczęło gasnąć jak świeczka na urodzinowym torcie. Każdy coraz bardziej zaczął sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji. W pewnym momencie zaczął się nawet szturm na sklepy, celem poczynienia odpowiednich zapasów. Nie sądziłem, że w moim życiu będę świadkiem sytuacji gdy papier toaletowy stanie się obiektem tak wielkiego pożądania. Przynajmniej w internetach, bo póki co na półkach sklepowych w moim mieście nie zauważyłem deficytu tego asortymentu. Niemniej jednak historie o braku czegokolwiek w sklepach znałem jedynie z opowieści rodziców.

Nie o braku papieru czy sytuacji w sklepach chciałbym jednak napisać. Myślę że w sieci jest już mnóstwo wszelkiego rodzaju informacji, prognoz, spekulacji i innych artykułów dotyczących koronawirusa i tematów pośrednich, że nie ma sensu zawalać wirtualnego świata kolejnym, wątpliwej fachowości wywodem.

Wśród biegaczy toczy się dyskusja – biegać czy nie biegać? Oczywiście większość pisze, biegać! W mojej ocenie i w obecnej sytuacji wydaje mi się że każdy powinien tę decyzję zostawić dla siebie i nie negować przeciwnego wyboru innych osób. Nie będę krytykował osób, które cały czas biegają (oczywiście jeśli robią to zgodnie z zaleceniami – wiecie, poza skupiskami ludzi, w lasach, parkach itp.), ale też nie będę piętnował decyzji osób, które odłożyły bieganie na rzecz domowych ćwiczeń i swego rodzaju ograniczonej aktywności fizycznej. Nie wiem czy się ze mną zgodzicie, ale w mojej ocenie każdy ma prawo do podjęcia decyzji zgodnie ze swoimi przekonaniami i absolutnie nie godzę się na krytykę jednej czy drugiej opcji.

Jak to wygląda u mnie? Póki co odpuściłem wyjścia biegowe na rzecz ćwiczeń domowych, które swego czasu, przyznaję się bez bicia, zaniedbałem. Choć niesamowicie mnie nęci, żeby w końcu wyjść i zrobić kilka kilometrów, to nie zamierzam robić czegoś na siłę, wbrew sobie i swoim przekonaniom tylko po to, by udowodnić jakim jestem zaje…tym biegaczem, jak napierdzielam kolejne kilometry i jak głęboko mam tego całego wirusa. Otóż nie, nie mam. Nie zamierzam także siać paniki ale najzwyczajniej w świecie, tak po ludzku martwię się o moich bliskich i do niezbędnego chcę zniwelować ryzyko. Dziwne? Chcę się bawić bieganiem, czerpać z tego radość i wiem że już niebawem nadejdzie taka chwila, kiedy znów odzieję się w mój uniform i z uśmiechem będę przemierzać kolejne kilometry.

Póki co, trzymajcie się w zdrowiu, dbajcie o siebie i bliskich, słuchajcie zaleceń, nie okłamujcie medyków i #zostańwdomu :) PEACE!!!

Ilustracja pochodzi ze strony www.pixabay.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Seba Biega , Blogger