Pienińskie wędrówki


Życie nie znosi próżni i rutyny. Ja również, dlatego z ogromną radością oczekiwałem majowego weekendu. W pierwszych dniach tego wspaniałego miesiąca pełną familią udaliśmy się na górską majówkę. Czwartkowego poranka, skoro świt (czyli koło 9) cały nasz klan, w akompaniamencie wspaniałej pogody ruszył w Pieniny. Czemu akurat tam? Zapewne pamiętacie wrzesień zeszłego roku, kiedy opisywałem Wam moją pierwszą wizytę w Sromowcach Niżnych. Przyznam bez bicia - zakochałem się w tym miejscu, w tych widokach i tym klimacie. Spokój, z dala od miejskiego zgiełku. Kapitalne miejsce by naładować akumulatory i miło spędzić czas. Wybór majówkowego miejsca był więc oczywisty.

Po przyjeździe krótka aklimatyzacja i spacery. Wieczorem długie Polaków rozmowy ( no dobra, nie za długie, bo noc była raczej chłodna). Mnie jednak po głowie chodziło pewne wspaniałe miejsce, które choćby nie wiem co, musiałem zaliczyć. Nie trudno się domyślić że chodzi o Trzy Korony i ich najwyższy szczyt - Okrąglicę. Wczesnym rankiem zaczęliśmy przygotowania do wyprawy i po kilkunastu minutach szliśmy w kierunku Trzech Koron. Dla mnie taka wspinaczka to kapitalny trening do tego połączony z podziwianiem wiosennej, górskiej przyrody. Klasa! Stojąc na samym szczycie wszystkie codzienne sprawy i zmartwienia przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Podziwiasz panoramę, napawasz się klimatem i wiesz że życie jest naprawdę piękne!

Generalnie cały majówkowy pobyt stał pod znakiem wędrówek i spacerów. Nie pamiętam, bym w ostatnim czasie tyle przeszedł ile w Pieninach. Nosiło mnie okropnie. Chciałem jak najwięcej użyć z tego wyjazdu i myślę że się udało. Mało tego, ostatniego dnia o poranku udałem się na blisko godzinny marsz Nordic Walking. Nie miałem konkretnego celu i łaziłem od lewa do prawa :) Co prawda kusiło jak diabli, by znów wdrapać się na Okrąglicę, jednak dość napięty plan dnia skutecznie odwiódł mnie od tego szalonego pomysłu. Nie ma jednak tego złego. Na następną wyjazd planuję już całodniową, górską wyprawę. Mam nadzieję, że niebawem będę mógł ją Wam zrelacjonować.

Póki co wracam do mojego biegania. W najbliższą sobotę biegnie druga Bełchatowska zaDyszka w której i ja wezmę udział. Będzie to mój pierwszy tegoroczny start i mam nadzieję, podobnie jak w roku ubiegłym dobrze się tam bawić. Życiówki raczej nie pobiję, ale jak doskonale wiecie, mnie nie o to chodzi.  Do zobaczenia!

Na koniec kilka fotek z budzących się po zimowym śnie Pienin







3 komentarze:

  1. Oj góry są piękne... Można zupełnie zapomnieć o wszystkim podziwiając okolice :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Seba Biega , Blogger