7. Bełchatowski Bieg Nocny - wieczorna radość!
Kolejny start i kolejne fantastyczne biegowe doświadczenie za mną. Tym razem była to siódma edycja Bełchatowskiego Biegu Nocnego – wydarzenie, które od lat przyciąga biegaczy swoim niepowtarzalnym, nocnym klimatem. Choć początkowo nie obyło się bez drobnego zamieszania z terminem biegu w związku z żałobą narodową, ostatecznie event zakończył się dla mnie bardzo pozytywnie.
Biuro zawodów – profeska
Na wstępie słów kilka o Biurze Zawodów. Jego organizacja była na bardzo wysokim poziomie. Odbiór pakietów startowych przebiegał sprawnie i bez zbędnej zwłoki, a kolejki praktycznie nie istniały. Widać, że zarówno organizatorzy jaki wolontariusze mają w tym doświadczenie i wiedzą, jak działać tak, aby było dobrze. Brawo, tak trzymać!
Nocny klimat, który chce się poczuć
Bełchatowski Bieg Nocny ma w sobie coś wyjątkowego. Bieganie wieczorem, wśród świateł miasta, daje niesamowity klimat, a strefa mety – świetnie oświetlona i przygotowana – budowała dodatkową atmosferę. Taki biegowy vibe naprawdę motywuje i dodaje energii.
Mój bieg – radość i satysfakcja
Tego wieczoru wszystko zagrało jak należy. Treningi, cierpliwa praca nad formą, konsekwencja – dziś to wszystko zaowocowało. Od startu biegło mi się lekko, bez spięcia, bez presji wyniku. Bieg i ja – nic więcej nie było potrzebne. Ogromne znaczenie miał też fakt, że niemal cały dystans przebiegłem wspólnie z moim chrześniakiem Kubą. Był moim osobistym pacemakerem, trzymającym świetne, równe tempo. Na ostatnim kilometrze Kuba ruszył mocniej, by powalczyć o swoją życiówkę, a ja swoim rytmem spokojnie zmierzałem do mety. W końcówce, zmotywowany atmosferą finiszu, również nieco przyspieszyłem (ach ta ambicja ;) ). Rezultat? 52:27 na 10 km – czas, który przerósł moje oczekiwania! Start w Łękawie kilkanaście dni temu, gdzie walczyłem z upałem i piachem, dawał nadzieję na wynik w okolicach 55 minut. Tym bardziej cieszy, że udało się osiągnąć coś więcej – w dodatku bez zbędnej spiny, z ogromną frajdą z samego biegania.
Podsumowując
7. Bełchatowski Bieg Nocny zapamiętam bardzo pozytywnie. Fantastyczna atmosfera, świetna organizacja na miejscu, idealne warunki do biegania i w końcu – bardzo dobry bieg w moim wykonaniu. Czego chcieć więcej? Cieszę się ogromnie z tego startu i jestem wdzięczny za wszystko, co wydarzyło się w niedzielny wieczór. Oby podobnych było jak najwięcej! Idziemy dalej. Bo ta droga trwa!
Teraz majówka. Daję sobie chwilę oddechu i przez chwilę zmienię biegowe buty na dwa kółka, na których zamierzam trochę pozwiedzać karkonoskie szlaki rowerowe. A w kolejny weekend? Białystok!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz