Kryzys, myśli, wnioski

Dopadł mnie mega kryzys. Kryzys gigant. Stało się coś, czego nie w ogóle nie przewidywałem, że może się stać. Sam nie wierzę że to piszę, ale w pewnym momencie bieganie przestało mnie bawić. Bieganie, które przez półtora roku było niemal nieodłącznym elementem mojego życia codziennego, przestało sprawiać mi frajdę. Kurcze, straszne to uczucie, kiedy na biegowe buty nawet nie możesz spojrzeć. Tym bardziej jeśli wiesz jak dużo zrobiłeś i jak dużo jeszcze pracy przed tobą. Kilka dni byłem totalnie rozbity, nie bardzo miałem pomysłu jak przez to przejść i jak temu zaradzić. Nic, totalna pustka.


Zdecydowałem, że muszę od tego wszystkiego odpocząć, przemyśleć sobie raz jeszcze to moje całe bieganie raz jeszcze, przeanalizować to i owo i wyznaczyć nowy plan działania. Przez kilkanaście dni nie przeglądałem żadnych biegowych stron i blogów. Mało tego, nie zaglądałem nawet na swojego własnego bloga. Totalne odcięcie od wirtualnego i rzeczywistego biegania. Życie nie znosi jednak próżni. Biegowy rozbrat pozwolił mi zebrać do kupy myśli i wyciągnąć pewne wnioski, które pora zacząć wcielać w życie.  Oto one:

1. Podejście. Bieganie ma sprawiać radość, nic na siłę. Bieganie ma być przyjemnością, na którą się czeka każdego dnia. Bieganie ma być chwilą relaksu i odreagowania tego zwariowanego i szalonego tempa życia codziennego. Postanowiłem, że na bliżej nieokreślony czas zawieszam korzystanie z Endomondo. Jedynymi pomiarami jakie zamierzam stosować będą czas biegu i tętno. Wymazuję również z pamięci mój dotychczasowy przebieg. Dość porównywania i obliczania :) Chcę czerpać z biegania przyjemność i frajdę. Tylko i aż tyle.  Nic nie muszę, po prostu chcę, przecież...



2. Dieta. Zamierzam jeszcze bardziej docisnąć się z dietką. Wiem że tuż przed świętami brzmi to średnio, ale w końcu muszę złamać tę magiczną barierę 100 kg. Skoro do tej pory się nie udało, znaczy że robiłem coś źle i pora to zmienić. Nie wykluczam nawet konsultacji z dietetykiem tudzież lekarzem lub farmaceutą:) Walka będzie na pewno ciężka, momentami pewnie nierówna, ale nie ma przeproś. Po wielu nieudanych próbach, czas w końcu na jakiś konkretny sukces.

3. Wiedza. Chcę troszkę więcej czasu poświęcić na teoretyczne zgłębianie tajników zjazdu z wagi i biegania. Od razu mówię, że nie interesują mnie diety cud i jakieś magiczne wynalazki. Mam tu na myśli bardziej wiedzę dotyczącą właściwego odżywiania i produktach spożywczych. Jak wspomniałem w punkcie powyżej, nie wykluczam konsultacji ze specjalistą w zakresie odżywiania.

4. Cel. 5 lat temu rzuciłem palenie. Tak po prostu, z dnia na dzień. W zeszłym roku zrzuciłem 11 kg, Kiedy tylko przypominam sobie o tych wydarzeniach, dostaję mocnego kopa. Kopa nie tylko motywującego, ale i karcącego (zwłaszcza za zwiększenie wagi) :) Wszystko się da zrobić. Trzeba tylko mocno chcieć i uparcie dążyć do celu. Moim celem jest trwałe zoptymalizowanie wagi. Jak to osiągnę wystartuję w maratonie. Uda się!

5. Cross Fit. Aby urozmaicić sobie aktywność fizyczną i nie ograniczać się wyłącznie do biegania, zacząłem chodzić na treningi  Cross Fit. Kiedyś miałem okazję spróbować tego podczas wizyty w Gorzowie Wielkopolskim  i wiem, że jest to coś dla mnie. Świetne uzupełnienie biegania no i przede wszystkim wzmocnienie organizmu. Wysiłek ogromny, pot leje się strumieniami ale o to właśnie chodzi. Dodatkowo potężna motywacja.

Wioski wyciągnięte, zatem trzeba brać się do pracy. Za mną dwie sesje Cross Fitu i jeden bieg. Kryzys odchodzi w niepamięć i samopoczucie jakby nieporównywalnie lepsze. Moja przygoda z bieganiem trwa dalej!


5 komentarzy:

  1. Kryzysy dopadają wszystkich to normalne ;) sama ostatnio nie włączam endo albo wyłaczam audio trenera i biegam z zegarkiem, to pomaga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj bardzo! Wczoraj udałem się na bieżnię i spokojnym, wolniutkim tempem pokonywałem kolejne kilometry. Do tego w uszach słuchawki i bieganie znów stało się piękniejsze :)

      Usuń
  2. cześć szwagier! :-) 3maj się! i nie poddawaj... kryzys? jaki kryzys? chwilowy odpoczynek... złapanie świerzego powietrza... nabranie dystansu... to logiczne i naturalne jak podczas każdego biegu... a bieg zwany Życiem jest pełnym takich kryzysów... kryzysem byłoby gdybyś zawiesił buty na kołku i zapomniał o celach... wiosną 2013 roku kiedy przygotowywałeś się do 10 km i osiągnąłeś cel z fajnym wynikiem ja miałem kryzys bo nie dałbym wtedy rady 10 kółek na bieżni przebiec... dziś dzięki Tobie wiesz co się dzieje... tak więc Sebuś :-) do zobaczenia w marcu na półmaratonie... Pozdro! hehe ps. I pamiętaj: 7 razy padasz, ale 8 razy wstajesz... i tak wkoło i do przodu z wiarą i nadzieją ku temu co przed nami:-) Paweł P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ups ;-) ,,świeżego,, oczywiście i jeszcze bardziej oczywiste chodziło o wiosnę ,,2014,, roku...
      to od biegania :-) pozdro szwagier:-) Paweł P.

      Usuń
    2. Dzięki szwagier! Ty to potrafisz motywować :) Masz rację, 7 razy padnę, ale 8 razy się podniosę! Jest cel i trzeba go zrealizować! Najważniejsze to wierzyć w to co się robi :)

      Usuń

Copyright © 2014 Seba Biega , Blogger