Spodziewaj się niespodziewanego...

Wstajesz rano, idziesz do pracy, wracasz do domu, ogarniasz różne sprawy, planujesz wieczorny bieg. Nagle.... bam! Spotyka Cię coś, czego się nie spodziewasz. Coś czego w ogóle sobie nie wyobrażasz, że może się przydarzyć. Śledzący mój facebookowy profil zapewne czytali, że nabawiłem się "drobnego" urazu. Niestety, ten drobny uraz wyeliminował mnie z biegania na minimum dwa tygodnie. Wystarczył moment by wszystkie biegowe plany wzięły w łeb. Upadek na schodach, którego konsekwencją jest mocno stłuczony mięsień pośladkowy wielki ( innymi słowy tyłek :P) i sporych rozmiarów krwiak, skutecznie zakłócił moją biegową przygodę. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że mogę normalnie funkcjonować a nie mogę przez jakiś czas biegać czy nawet jeździć na rowerze. Aktywność fizyczna jest niewskazana pod żadnym pozorem. 
Znów z potężną zazdrością patrzę na mijanych biegaczy. Znów z tęsknotą patrzę na każdą drogę, po której biegałem. Uwierzcie, nie mogę doczekać się chwili, kiedy znów odzieję swój uniform i pobiegnę, po prostu pobiegnę.
Gwoli uzupełnienia dodam, że w pierwszym tygodniu lipca udało mi się zaliczyć 30 km i 500 m, a mój łączny przebieg wynosi już 1185 km :)

1 komentarz:

  1. znam ten ból. ale też na prawdę mocno doceniłam, że mogę biegać czy w ogóle chodzić, bo okazuje się, że to wcale nie jest takie oczywiste.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Seba Biega , Blogger