Pierwsza Gminna ZaDyszka

Niemal miesiąc minął od mojego biegowego debiutu. Dodam, że debiutu bardzo udanego. Od tamtego czasu zmieniłem nieco nastawienie i staram się traktować bieganie tak jak powinienem od samego początku - jako świetny sposób na poprawę kondycji i przede wszystkim reduktor wagi. Z takim właśnie nastawieniem biegałem po łódzkiej imprezie. Na bliżej nieokreśloną przyszłość odłożyłem swoje plany dotyczące półmaratonu i innych biegowych imprez w kraju. Wyjątkowo postanowiłem potraktować imprezy lokalne. I dziś oto taki wyjątek miał miejsce.


W Kurnosie Drugim odbyła się Pierwsza Gminna ZaDyszka o Puchar Wójta Gminy Bełchatów. Gdy okazało się, że 11 maja mam wolny, czym prędzej zgłosiłem swój akces do tej imprezy. Wszak udział w biegu na "swojej" ziemi to wręcz obowiązek. Zgłoszenie złożone, opłata wniesiona, można zatem odliczać dni do startu.
Oto nastał TEN dzień - 11 maja 2014 roku. Biorę moje dziewczyny i w trójkę śmigamy na Kurnos. Podczas imprezy zaplanowane są: bieg krasnali, bieg na 3400 m i bieg główny na 10 km (właściwie na 10 km i 500 m, o czym poinformował biegaczy spiker zawodów). Ogromy szacunek dla organizatorów zwłaszcza za bieg krasnali, w którym wzięła udział moja 1,5 roczna córeczka. Tak na marginesie, była ona chyba najmłodszą uczestniczką niedzielnej imprezy :) Bieg krasnala odbywał się na dystansie 100 metrów i byłem niezwykle zaszczycony, że cały dystans Kingusia pokonała w moim towarzystwie. Wbiegamy na metę przy burzy oklasków, ja pękam z dumy :) Ale chwila! Moja mała sportsmenka odbiera swój pierwszy w życiu medal. Chwila dla fotoreporterów i teraz... czas na mnie :)
Po krótkiej rozgrzewce melduję się na linii startu, gdzie ucinam sobie niezwykle miłą pogawędkę ze znajomym. Nim się obejrzeliśmy, ruszamy. Włączam Mundka i mknę :) Trasa biegu biegnie przez Kurnos Pierwszy i rzecz jasna Kurnos Drugi. Biegniemy trzy pętle. Zacząłem dość szybko - 5:33 i 5:38, po raz się trochę opamiętać. Mniej więcej na 1 kilometrze doganiam znajomego, który biegnie wspólnie ze swoją małżonką. W trójkę pokonujemy pierwszą pętlę. Przy punkcie z wodą, (tuż za linią startu) tracimy kontakt i dalszą część biegu pokonuję już samotnie, co nie jest bez znaczenia dla czasu w jakim biegnę. Do siódmego kilometra wszystko jest w granicach normy i wtedy pojawiają się dwa kryzysowe kilometry - 7 i 8. Czasy 6:31 i 6:43 są raczej średnie i wypadałoby się zebrać, aby móc dobrze bieg zakończyć. Jest mi dość ciężko bowiem większość z dwóch ostatnich kilometrów są pod wiatr ( a ten dawał solidnie :)). Powoli dobiegam do mety. Kilka metrów przed nią, biorę ze sobą Kingusię i po raz drugi tego dnia wspólnie przekraczamy metę. Jest cudownie, choć nie ukrywam, zmęczenie jest spore - dużo większe jak po ALE 10K Run. Mój czas 1:03:25 (przypomnę - 10 km i 500 m :)). Odbieram piękny medal i znów smutek, że to już koniec. Na mecie czeka na mnie mój osobisty i liczny klub kibica :) Kochani, dziękuję serdecznie że byliście, że wspieraliście :) Wielkie dzięki! To się dopiero nazywa radość biegania :)
Na zakończenie kilka słów podsumowania. Była to moja druga biegowa impreza. Po łódzkiej przygodzie, byłem ogromnie ciekaw, jak wyglądają biegi na szczeblu lokalnym. I wiecie co? Wyglądają super! Jestem pełen uznania dla organizatorów Gminnej ZaDyszki. Świetny bieg, ludzie uprzejmi, sporo znajomych :) Co więcej, dochód z imprezy będzie przekazany na rzecz Moniki - ciężko chorej mieszkanki Gminy Bełchatów. Wspólnie z Agą (moją żoną :P) byliśmy zafascynowani klimatem panującym podczas ZaDyszki. Przyjemne pakiety startowe (kubek, izotonik, długopis, kilka ulotek)  wydawane sprawnie i sympatycznie. Ja nie mam do czego się przyczepić i tego nie zrobię. Świetna impreza, która mam nadzieję będzie kontynuowana. Wielkie brawa dla organizatorów biegu i wszystkich jego uczestników. 
Wyniki Gminnej ZaDyszki znajdziecie TUTAJ

Oto mała fotogaleria z dzisiejszego biegu :)






P.S. Łącznie przebiegłem 997 km :) W piątek zaliczyłem na bieżni 5 km, a dziś, wiadomo - dyszka :) Czy jutro zdobędę swój 1000 km? :P 

4 komentarze:

  1. pięknie, pięknie! faaakt, było baaardzo fajnie : )

    OdpowiedzUsuń
  2. 10,5 km, czyli klasyczny ćwierćmaraton. Rzadko spotykany dystans w naszym kraju. Na swoim terenie zawsze biega się najlepiej. Jeśli obecnie skupiasz się na średnich dystansach proponuje dorzucić tzw wytrzymałość tempową raz w tygodniu. Jestem pewny, że po kilku tygodniach poprawisz wyniki w biegach na 5, lub 10 km.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę o tym pomyśleć, Może warto wprowadzić do biegania coś innego, nowego ?Dzięki wielkie :)

      Usuń

Copyright © 2014 Seba Biega , Blogger