Podsumowanie października

Obiecałem sobie, że październik będzie miesiącem, który solidnie przepracuję. Mając w pamięci dwa poprzednie miesiące i nikczemną liczbę treningów, zebrałem się i ostro ruszyłem do pracy. Czasem było ciężko, innym razem było całkiem znośnie, niemal tak jak w życiu. Najbardziej jednak jestem dumny z tego, że nie zalegam na kanapie tylko coś ze sobą robię. To jest mój największy sukces związany z bieganiem. Oczywiście, chodzą mi po głowie starty, w tym ten najbliższy 23 listopada w "Bełchatowskiej Piętnastce", ale bieganie samo w sobie jest największą dla mnie wartością.

Jaki był poprzedni miesiąc? Chyba całkiem dobry, bowiem 13 razy ruszyłem na biegowe ścieżki i przyznam, w porównaniu do sierpnia i września jest to wręcz rewelacyjny wynik. Łącznie przebiegłem 109 km, co też uznaję za swój duży sukces, bowiem jest to największa liczba kilometrów jaką przebiegłem w jednym miesiącu podczas całej mojej biegowej przygody. Do tego dochodzą dwie wizyty w siłowni. Mało, fakt. Ale ćwiczenia siłowe mają być tylko uzupełnieniem biegania a nie podstawowym treningiem. Miał być jeszcze basen, ale nie było. Będzie mam nadzieję w listopadzie. Poniższa grafika zaczerpnięta z Endomondo ukazuje moje październikowe dokonania:)


Biegania miało być więcej, jednak ostatni tydzień października był dla mnie dość średni. Otóż pojawiły się drobne problemy zdrowotne. Zachodziła obawa, że dotyczyć mogą one serca a to oznaczało już poważniejszą sprawę. Przyznaję, przestraszyłem się nie na żarty. Najgorsze było oczekiwanie na wyniki badań. Tysiące myśli w głowie, szykowanie się na różne scenariusze. Kurcze, żeby było wszystko ok - myślałem. Są wyniki - EKG w porządku, morfologia w porządku, troponiny w normie. Ufffff kamień z ... serca. Koniec końców okazało się, że wszedł mi w klatkę piersiową jakiś bliżej niezidentyfikowany nerwoból. Całe szczęście, z serduchem póki co wszystko dobrze i znów mogę w miarę bez obaw biegać. 

 Tak w telegraficznym skrócie wyglądał mój sportowy październik. Mimo, że nie jest to jakiś super wynik, i pewnie wielu liczba moich aktywności przyprawi o lekki (mam nadzieję że tylko taki) uśmiech politowania, to dla mnie był to miesiąc całkiem przyzwoicie wykonanej pracy. Może nie był to jakiś specjalnie spektakularny miesiąc jeśli chodzi o liczbę treningów, ale na pewno był to miesiąc, który mogę uznać za udany. Tym bardziej jeśli spojrzycie na słupki z moim miesięcznym przebiegiem za sierpień i wrzesień. Było dobrze, będzie jeszcze lepiej :)

Pora zaatakować listopad. W planie na ten miesiąc oczywiście moje rekreacyjne bieganie, czasami siłownia, mam nadzieję że będzie również basen. Jest też start w "Bełchatowskiej Piętnastce". Start na który czekam bardzo. Pewnie zanim się obejrzę, będę "wydygany" stał na linii startu z mocnym postanowieniem ukończenia biegu. Aby tylko wszystko poszło dobrze :)

Dziś odwiedziłem bieżnię na Przytorzu i zaliczam 7 km, tak na dobry początek tygodnia. Mój łączny przebieg wynosi 1366 km.

4 komentarze:

  1. 109 kilometrów to już przecież bardzo dobry wynik! Zresztą patrząc na Twoje wcześniejsze miesiące - masz być z czego dumny ;)

    Teraz spokojne treningi i do zobaczenia na 15tce! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, ale zawsze chciałoby się więcej. Nie ma co narzekać :) A do "Piętnastki" już tak niewiele czasu :)

      Usuń
  2. Niech Ci nigdy nie przyjdzie do głowy, że jesteś niezniszczalny. Dbaj o serducho i kontroluj się co jakiś czas. Ja ostatnio w kwietniu przed maratonem zrobiłem przegląd (echo serca) i pomału przymierzam się do kolejnych badań. Lepiej dmuchać na zimne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz Fido że na tym punkcie mam świra i jak tylko coś jest nie tak to natychmiast staram się sprawdzić o co chodzi. Zdrówko najważniejsze!

      Usuń

Copyright © 2014 Seba Biega , Blogger