Przemyślenia...

Od jakiegoś czasu w głowie zaczęło mi kiełkować pytanie na które odpowiedź zdaje się być banalnie prosta. Dlaczego właściwie zacząłem biegać? Wszechobecna moda na bieganie? Raczej nie. Zacząłem przede wszystkim biegać by zrzucić mój nadbagaż. To był i w dalszym ciągu jest mój cel nadrzędny, mój cel numer jeden. Po drodze wpadłem jednak "w sidła" wspomnianej mody na bieganie. Endomondo, relacje bardziej doświadczonych biegaczy, mnóstwo sprawozdań z imprez. Zamiast czerpać radość z biegania ot tak, zwyczajnie, moje myśli zaczęły krążyć wokół startów w najróżniejszych biegach i analizie odbytych treningów. Oczywiście, mój debiut w ALE 10K Run uznaję za jak najbardziej udany i fajny, z mnóstwem świetnych wspomnień i wrażeń. Na fali "sukcesu" padło hasło "Półmaraton". Dziś właśnie miałem rozpocząć 18 tygodniowy plan przygotowujący mnie do połóweczki. Plan rozpocząłem, ale trochę inny, nie pod kątem wcześniej zakładanym. Wracam do tego od czego wszystko się zaczęło - zbijania wagi. Oczywiście mam świadomość, że przez ten rok mojej biegowej przygody mogłem zrzucić znacznie więcej, ale i tak nie jest źle. W tym momencie na liczniku mam 104.2 kg. Tragedii nie ma, ale czas wziąć tyłek w troki i zacząć naprawdę uczciwą i solidną walkę. Rzecz jasna do tego musi dojść też kwestia diety, ale o to jestem raczej spokojny. Lato za pasem a więc mnóstwo świeżych owoców i warzyw. Bajka! 
Dziś zaliczyłem 25 minut biegu, podczas których przebiegłem ok. 4 km. Piszę około, bowiem mój telefon po raz pierwszy w swym żywocie zgubił satelitkę. Skubaniec zaliczył mi raptem 3 km i 400 m. To jednak nie jest w tym momencie najważniejsze. Grunt że przebiegnięte :)
Nie porzucam swoich planów odnośnie Półmaratonu. Wiem, że wcześniej czy później w jakimś udział wezmę. Na razie chcę jednak skupić się na utracie wagi. Jeśli pojawi się na horyzoncie jakiś fajny bieg na 10 km, nie omieszkam w nim wziąć udziału. Na pewno pobiegnę we wspomnianej w poprzednim  poście Gminnej ZaDyszce. Tutaj już planuję pobiec na lajcie i bez stresu. Najważniejszy jest udział i cel tejże imprezy. Dochód zostanie przekazany na rzecz ciężko chorej mieszkanki Gminy Bełchatów. 
Łącznie przebiegłem już ponad 977 km :)

4 komentarze:

  1. Niestety Twoje obserwacje są jak najbardziej słuszne. Na początku bieganie jest przyjemnym hobby, a gdy zaczyna się startować w zawodach wpadasz w machinę i wszystko staje się sztuczne. Codzienny biegowy entuzjazm zastępuję chęć rywalizacji i poprawiania swoich wyników.
    Zaraz po Maratonie Lubelskim zamierzam się trochę wymiksować z tego szalonego pościgu sam nie wiem za czym i wrócić do biegania rekreacyjnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chyba największą sztuką w tej całej zabawie jest powrót do wspomnianego przez Ciebie biegania rekreacyjnego.

      Usuń
  2. Do zobaczenia na starcie Gminnej ZaDyszki! : ))

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Seba Biega , Blogger