Odzyskując to, po co biegnę...

Poprzedni wpis traktował nieco o sensie (mojego) biegania. Dostałem sporo sygnałów że wielu biegaczy, zwłaszcza amatorów, dało się złapać w tę "biegową pułapkę". Chęć rywalizacji zaczyna przesłaniać najzwyklejszą radość czerpaną z biegania. Mnie udało się mam nadzieję w porę opamiętać i od kilku dni staram się traktować bieganie tylko i wyłącznie jako niezwykle przyjemne hobby, które ma pomóc w uzyskaniu optymalnej wagi. Wyniki? Nie dziękuję! Ja chcę po prostu biegać! Biegać dla siebie, dla zdrowia, dla przyjemności! Z właśnie takim przeświadczeniem ruszyłem wczoraj na Przytorze. Fajna pogoda, delikatny deszcz - idealne warunki do biegania. Plan na wczorajszy dzień przewidywał 30 minut czyli ok. 5 km i tyle też przebiegłem. Średnie tempo 6:09 min/km. Muszę przyznać się bez bicia, że pierwsze dwa kilometry przebiegłem dość szybko, ale to chyba sprawka moich nowych biegowych "baletek". Asics Gel Emperor cudownie okalały moje stopy, przez co bieg był nieziemsko wygodny. Tym samym moje "najaczki" z dniem wczorajszym zakończyły swój biegowy żywot i przeszły do cywila :) Wracając do biegu - 5:59 i 5:36 to czasy dwóch pierwszych kilometrów. Zwłaszcza ten drugi trochę mnie zaskoczył i zdecydowanie zwolniłem. Ciężko jakoś mi było znaleźć właściwe tempo biegu. Nie ma jednak rozpaczy. Bieg zaliczyłem i z poczuciem dobrze wykonanej pracy wróciłem do domu :)
Gminna Zadyszka coraz bliżej. Jeśli nie macie planów na niedzielę, zawijajcie na Kurnos Drugi. Na tę chwilę zapisanych jest 150 osób i pewnie jeszcze trochę dojdzie, bowiem będzie można się jeszcze zapisać przed biegiem. Cel biegu bardzo szczytny, dlatego nie ma co siedzieć w domu, lepiej aktywnie spędzić czas. Do zobaczenia w niedzielę!

Łącznie przebiegłem 982 km :)  

4 komentarze:

  1. Kilka tygodni temu wpadłam we wspomniany przez Ciebie szał endo, życiówek i.. zapomniałam o przyjemności biegania. W moim przypadku konieczny był mocny punkt, bym się opamiętała, ale udało się. Teraz cieszę się każdym kilometrem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To naprawdę nie lada sztuka, w obliczu wszechobecnej mody na bieganie, nie dać się w zwariować. Grunt to się w porę opamiętać :) Zdradzisz przepis? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie był to bardzo słaby bieg w krakowskim parkrunie, kiedy to wróciłam do domu z przekonaniem, że kończę z bieganiem, bo nie nie uzyskuję satysfakcjonujących wyników.

      Gdy ochłonęłam, zrozumiałam jaki popełniłam błąd, wyciągnęłam wnioski, a później kilka razy poszłam pobiegać nie włączając czasomierza ani audiotrenera - pomogło ;)

      Usuń
    2. Cenna wskazówka :) Dzięki :)

      Usuń

Copyright © 2014 Seba Biega , Blogger